Ci, którzy spodziewają się
dynamicznego, emocjonującego opisu grzybobrania, będą głęboko rozczarowani. Nie
ma takich grzybobrań - ewentualnie gdy się wydarzą, wiążą się z przypadkowym
postrzeleniem i śmiercią bohatera, więc rzadko bywają opisywane z perspektywy
pierwszej osoby. Grzyby mają jednak w sobie coś magicznego, co nie pozwala
oprzeć się pokusie pisania o nich (przepraszam, wczoraj się uderzyłem, więc
możliwe, że to zdanie jest niewiarygodnie głupie – nawet na pewno).
czwartek, 27 listopada 2014
piątek, 21 listopada 2014
Samochód cz.2
Leciałem, a w zasadzie leciał
samolot, ja korzystałem z uprzejmości jego wnętrza. W dole rozciągała się
panorama Warszawy. Warszawa z lotu ptaka wygląda ładniej niż z perspektywy
Dworca Centralnego. W ogóle mam wrażenie, że stolica im dalej, tym ładniejsza. Niedługo
potem wypogodziło się, a to za sprawą przebicia się przez chmury – panoramę Warszawy
zastąpiła panorama obłoków, przez którą wystawała tylko iglica Pałacu Kulturystyki i Nauki o Kwadratach w Architekturze.
poniedziałek, 17 listopada 2014
Samolot cz.1
„Znasz li ten kraj, gdzie konopia
dojrzewa…” pisał wieszcz albo jakoś tak podobnie się wyraził. Niewątpliwie
jednak miał na myśli Holandię, albowiem z Niderlandami najmocniej był w swoim
życiu związany poprzez nieustanną depresję. Jako, że wieszcza cenię nade
wszystko (no dobra – całkiem wieszcza szanuję bez specjalnego zachwytu), udałem
się „Szlakiem Mickiewicza” w okolice Amsterdamu. Na szlaku jest tyle samo bramek, co ksiąg "Pana Tadeusza", a po ich opłaceniu zostaje się dziadem.
czwartek, 13 listopada 2014
Jubileusz
Tak to prawda. Sam nie mogłem
uwierzyć, ale jednak! Nieczęsto się zdarza świętować już po czterech wpisach.
Nie mogę jednak dłużej ukrywać faktu, że „Komary rypią. Przejdźmy do środka”
obchodzi dziś jubileusz. Dokładnie bowiem pięć lat temu powstał pomysł, że
założę jakiegoś bloga. Zatem hucznie obchodzę pięciolecie lenistwa
artystycznego, niemocy twórczej oraz intelektualnej impotencji. Niech się święci trzynasty listopada. Niech żyje towarz... wróć!
piątek, 7 listopada 2014
Dzieci
Zanim zacząłem pisać, dzielić
się ze światem moją mądrością, życiem superbohatera, przemyśleniami, przy
których Coelho to zwykły grafoman i stylistyką, przy której Pratchett to gość, który u mnie za wypracowanie dostałby najwyżej trzy plus - parę osób (no może ze dwie) mówiło mi żebym założył bloga
parentingowego. Rozważałem, rozważałem, ale koniec końców nie założyłem.
Kluczowe okazało się, że nie wiem co to blog parentingowy. Kojarzy mi się to z parkingiem, ale blog o parkingu?