Aha! Dobry tytuł, nie? Trzy dni nad nim myślałem - bez jedzenia, bez spania. Trafiony w dziesiątkę. Staram się być elastyczny i dopasować do obowiązujących wymagań medialnych. Dziś żeby przebić się do mediów i świadomości ludu pracującego miast, wsi i osad oraz ludu pobierającego zasiłki w miastach, wsiach i osadach, a także ludzi, którzy nic innego nie robią, tylko rachują szmal w miastach wsiach i osadach, trzeba używać słów, mocnych i żołnierskich. Także tego - "haubica!"
Troszkę już mnie pewnie znacie. Przynajmniej na tyle żeby pomyśleć: "Czy tobie therion sufit na łeb się nie spadł?" Otóż się nie spadł. Spadł się tym, którzy byle groteskowy teatrzyk protestowy ogłaszają puczem, tym którzy te teatrzyki rejtanowskie organizują, że niby Najjaśniejszą nam mordują po nocach i tym, którzy piszą, że jakiśtam ktoś po latach przerywa milczenie - jakby kurwa siedział od siedemdziesiątego czwartego na pustyni i się słowem nie odezwał. Wiecie więc - maszeruj albo giń - trzeba się dostosować. Tym bardziej, że mi w przeciwieństwie do tych przerysowanych klaunów nikt nie płaci, a w końcu mogliby zacząć...
W ciekawych przyszło nam żyć czasach. Ciekawych i podejrzanych. Nie dość, że czasy są podejrzane, to jeszcze w zasadzie wszyscy są podejrzani (kiedyś było lepiej, bo w ścianie szatni wuefu dziewcząt była dziura, więc podejrzane były tylko one - niejednokrotnie). Robisz coś źle? Jesteś podejrzany. Robisz coś dobrze? Jesteś dużo bardziej podejrzany. Nie robisz nic podejrzanego? To dopiero jesteś podejrzany! Dajmy na to, że jakaś pani poseł szufluje sałatkę na sali obrad. No żre. Głodna była, podjadła sobie - trochę słoma z butów, ale w zasadzie żaden pucz nie? To trzeba się przyjrzeć czy ona przypadkiem w tej sałatce to brukselki nie miała. BRUKSELKI!!! No to przechodząc do zasadniczej części tego tekstu: z Owsiakiem jest tak samo! Z tym, że kompletnie inaczej! Niechaj wyjdzie w końcu na jaw. Kocham tego wariata. W czółko bym go ucałował, jakbym go spotkał, bo raz do roku budzi ten smutny jak 11 listopada naród i potrafi zamienić mroźne ulice we fiestę, a nasze gburowate, z dziada pradziada pielęgnowane usposobienie, na chwilę przekuć w takie, że nawet sąsiad kapelusza uchyli i powie "Dzień dobry" - może być, że nawet szczerze i z serca.
Nie musimy wierzyć w czystość Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Ba! Bądźmy podejrzliwi, w czymś w końcu musimy być najlepsi na świecie, a żeby być najlepszym, trzeba trenować, więc dzień bez podejrzliwości, to jakby dzień bez szlifowania formy w narodowym sporcie. Bądźmy nieufni! Tylko, że... jak już musimy być do cholery tacy ryjący drugie dno pod wszystkim, to niestety nie możemy wierzyć nikomu. Macie kochani pewność, że jedna fundacja jest lepsza od innej? To posłuchajcie najmilsi. Wpłacacie pieniądze. Wiecie komu? Może i wiecie. W końcu się przedstawił. Czy aby na pewno się poprawnie przedstawił? Wiecie gdzie poszły te pieniądze? Może i wiecie. W końcu przedstawili bilans, przychody, rozchody, powody, korowody i korbowody. Prawdziwe? Jaś jest chory na raka! Pomóżcie! Albo chociaż polajkujcie. Pomogliście? Czy aby na pewno Jasiowi?
Proszę ja Was - świat jest pełen skurwysynów, którzy na nas żerują i osłabiają wiarygodność tych, którzy naprawdę chcą Jasiom pomóc. Do czego zmierzam? Do tego, że pomoc słabszym jest jedną z najważniejszych i najprzyjemniejszych rzeczy, które możemy w życiu zrobić. Jeżeli chcemy pomóc - musimy znaleźć kanał pomocy, któremu chcielibyśmy zaufać. Jeżeli nie chcemy pomóc, pokazujemy jasno i wyraźnie, że wszyscy to ch..je i my byśmy ostatnią koszulę oddali, ale złodziejom nie oddamy. Tak to działa...
Proszę ja Was - świat jest pełen skurwysynów, którzy na nas żerują i osłabiają wiarygodność tych, którzy naprawdę chcą Jasiom pomóc. Do czego zmierzam? Do tego, że pomoc słabszym jest jedną z najważniejszych i najprzyjemniejszych rzeczy, które możemy w życiu zrobić. Jeżeli chcemy pomóc - musimy znaleźć kanał pomocy, któremu chcielibyśmy zaufać. Jeżeli nie chcemy pomóc, pokazujemy jasno i wyraźnie, że wszyscy to ch..je i my byśmy ostatnią koszulę oddali, ale złodziejom nie oddamy. Tak to działa...
To działa tak, że pokaż mi akcję charytatywną, a ja ją w pięć minut zdyskredytuje. Papier wszystko przyjmie - to, że Caritas część pieniędzy przekazuje księżom pedofilom, a Owsiak nie kupuje żadnego sprzętu, tylko po nocach włamuje się do szpitali i nakleja serduszka na sprzęt, który już tam jest. Nawet jak chcesz dać choremu dziecku kasę z ręki do ręki, to mogę powiedzieć, że zaraz Cię skarbówka przybije domiarem do krzyża... Także sorry - musisz komuś zaufać. Nieważne komu. Im rozsądniej pogłówkujesz, tym większa szansa, że nie dasz złodziejowi, ale komuś daj. Nie wierzę, że nie przewalasz miesięcznie przynajmniej kilku dych tylko i wyłącznie przez wygodę. Ja na ten przykład ostatnio wracałem z meczu i kupiłem parę piw na stacji benzynowej, zamiast zajechać później do nocnego. Przepłaciłem lekką ręką mieszka, bo mi się nie chciało dwa razy zatrzymywać i wysiadać z samochodu.
Ja akurat ufam Owsiakowi. Po pierwsze, bo ma szczerą gębę (sorry Jurek - taki kolokwializm, żeby bardziej swojsko było) - tak mam - Błaszczakowi nie ufam, bo ma cwaniactwo i hipokryzję na twarzy wyrytą kilofem, Schetynie nie ufam, bo ma chytre oczka i nieszczery uśmiech, a Owsiakowi ufam, bo mi jego en face pasuje. Ufam mu, bo ten inkubator, w którym leżał wcześniak, kończąca dziś trzy lata zwariowana dziewczynka, miał naklejone serduszko, a kiedy miesiąc później ten wcześniak trafił z zapaleniem płuc do szpitala, to maszyna, która robiła "ping" i pomagała jej oddychać, była z takim samym serduszkiem. Zawsze twierdzę, że to lekarze sprawili, że moja córka dziś dmuchała świeczki na torcie, ale mieli do pomocy maszyny z serduszkiem, których kilka, czy kilkanaście bez WOŚPowej naklejki i tak jest w szpitalu, ale może te sztuki z serduszkiem były tymi, których by zabrakło dla mojego dziecka, gdyby nie Wy i Jerzy Owsiak. Nie chcę Was przekonywać, że Owsiak jest wielki (każdy ma prawo uważać, że jest mały). Jeżeli mu nie ufacie, dajcie komuś, komu wierzycie, że wyda pieniądze lepiej niż Jurek. Jeżeli jednak nie chcecie mu dać, bo go lewaki lubią albo kościół mówi, że za tę kasę WOŚP sponsoruje koty na czarne msze i bunga bunga u Urbana, to na moją odpowiedzialność wrzućcie równowartość czteropaka do puszki z serduszkiem - najwyżej przewalicie kasę wartą kilka browców, pewnie nie pierwszy i nie ostatni raz w życiu. A jak już koniecznie, tak naprawdę nieodwołalnie tupniecie nogą i nie chcecie dać, to chociaż się uśmiechnijcie tego dnia do ludzi na ulicach i dajcie im w spokoju dysponować swoimi pieniędzmi wedle ich uważania. Robią to w dobrej wierze. Tak jak ja w dobrej wierze piszę ten tekst i w dobrej wierze wymyśliłem ten przewrotny tytuł. Jeżeli chociaż jedna osoba więcej dzięki niemu to przeczyta i pomyśli "Raz kozie śmierć. Zaryzykuję piątaka do puszki", to warto było... Bądźcie zdrowi przyjaciele!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz