Hegemon siedział za stołem
audiencyjnym, który tak naprawdę nie był specjalnym meblem przeznaczonym na
audiencje – za kilka godzin będzie robił za stół kolacyjny, za kilkanaście
stanie się natomiast stołem śniadaniowym. Zdravko był władcą praktycznym i nie
lubił się w ciągu dnia specjalnie przemieszczać, toteż komnata w której
siedział, zasadniczo odgrywała rolę większości pomieszczeń potrzebnych do
codziennych czynności życiowo-władczych.
Dzisiejsze audiencje zdominowały
dwie grupy poddanych. Jedni przychodzili zaprotestować przeciwko nowemu
rozporządzeniu w sprawie pierwszeństwa owiec nad krowami na wąskiej drodze,
ponieważ go nie zrozumieli. Drudzy protestowali przeciwko temu samemu rozporządzeniu,
ponieważ je zrozumieli. Hegemon odsyłał z kwitkiem jednych i drugich, bo sam
tego rozporządzenia nie widział na oczy. Aż pojawił się on…
- Zrozumiałeś rozporządzenie czy
nie? – zapytał machinalnie władca
- Nie wiem, bo nie widziałem go
na oczy – odparł Kapitan
- W końcu ktoś, kto w tej sprawie
zgadza się ze mną – ucieszył się Hegemon
- Ja jednak nie w sprawie
rozporządzenia - wtrącił Rypka
- Niedobrze… - zamyślił się
Zdravko, bo to oznaczało, że będzie musiał zmierzyć się z nowym tematem, na co
w tej chwili nie miał najmniejszej ochoty. Jedynym nowym tematem na który miał
ochotę, była obiecana mu potrawa z nowej mięsnej krzyżówki sarny z karpiem –
udziec o smaku dziczyzny, ale łatwo odchodzący od kości i mięciutki. Nie
wiedział jeszcze, że krzyżówka okazała
się niewypałem – twardym, ciężkim do przeżucia mięsem, zajeżdżającym w
dodatku mułem (takim rzecznym, muła jako zwierzęcia nie mieszano do tej
krzyżówki, bo był wystarczająco skrzyżowany). Wiedział natomiast o tym kucharz,
który był w tym momencie już pół dnia drogi od stolicy.
- Jestem Rypka – kapitan
wizjoner, a przychodzę do ciebie, bo jesteś władcą mądrym i sprawiedliwym…
Hegemon rozejrzał się po sali z
wrażeniem, że jego gość mówi do kogoś innego, bowiem nigdy w życiu nie słyszał
o takim panu, co był jednocześnie sprawiedliwy, mądry i jednocześnie żywy. Ten
dziwak musiał przyjechać naprawdę z daleka, skoro nie wiedział, że demokracja
tyraniczna (bo w tym kierunku ewoluował system polityczny Bułgarii) brzydziła
się sprawiedliwością, a mądrość uważała za rzecz dość względną – mądry był
władca i mądrzy byli ci, którzy tego nie podważali. Zdravko nie skomentował
zatem lizusostwa kapitana, tylko spojrzał na niego z politowaniem czekając na
dalszy ciąg.
- Jak
pewnie wiesz, panuje powszechne przekonanie, że Ziemia jest kulą i można ją
swobodnie opłynąć dookoła. Są nawet tacy, co chełpią się, że tego dokonali.
Jakby się jednak temu bliżej przyjrzeć, to żaden z nich nie przedstawił wiarygodnych
dowodów, a wręcz ich relacje wzajemnie się wykluczają. Według mnie Ziemia wcale
nie jest okrągła, tylko w którymś miejscu po prostu się kończy, a ja chcę być
pierwszym, który dotrze na koniec świata i zobaczy, co tam jest, a jeżeli będzie
tam coś cennego, to niech stanie się własnością Bułgarii. Potrzebuję panie od
ciebie jedynie kilku statków z twojej przewspaniałej floty oraz dzielnej
załogi, a także sporej ilości pieniędzy na wyposażenie, prowiant i przepiękne
stroje, żeby koniec świata nie pomyślał, że Bułgaria to łachmaniarze.
Władca po raz kolejny rozejrzał
się pytająco, szukając wśród doradców potwierdzenia, czy aby na pewno ten
człowiek go z kimś nie myli. Nachylił się do jednego z nich, poszeptał chwilę,
zadumał się na chwilę i odezwał się do Kapitana:
- Jesteś bardzo zabawnym
człowiekiem przybyszu. Lubię wesołych samobójców, smutni samobójcy wprawiają
mnie w przygnębienie. Bardzo fajny był ten fragment o flocie, szczególnie że
Bułgaria posiada jeden statek, który znaleźliśmy podbijając coś nad morzem.
Kazałem go przynieść do kraju i dopiero tam się okazało, że to się utrzymuje na
wodzie i można było tym płynąć. Szkoda kilkuset chłopa, którzy z tym
maszerowali parę tygodni. Trzymam ten statek tylko po to, żeby mi żadna łajza
nie mówiła, że Bułgaria taka potężna, a nawet floty nie ma. Możesz go sobie
pożyczyć, tylko nie zepsuj, bo to pewnie drogie. Mam też trochę zagranicznych
jeńców, z którymi nie bardzo wiadomo co zrobić, bo w przeciwieństwie do tych,
których już powiesiliśmy, ci robią takie smutne oczy, że żal ich zabijać.
Możesz ich sobie wziąć na ten statek, a jakby nie chcieli płynąć, to się im
powie, że mają go odnieść tam, skąd go przynieśliśmy. Pieniędzy dostaniesz
tyle, ile udźwigniesz razem z załogą, ale w greckiej walucie, która nieco
podupadła, więc radzę potrenować, bo to co prawda będzie ciężki szmal, ale chyba
tylko dosłownie.
- Mam płynąć na Koniec Świata
jednym stateczkiem? Z bandą jeńców, z których pewnie nikt morza nie widział?
Prawie bez pieniędzy? I bez pięknych strojów?! - teatralnie oburzył się Wandal
- Tak, staramy się, aby warunki
każdego przedsięwzięcia były wprost proporcjonalne do absurdu jego celu.
Właściwie to się waham, czy nie powinniście udać się na Koniec Świata wpław.
Każdy z cielakiem na plecach. - odparł negocjacyjnie władca
- To już wolę na statku. Choć w
tych warunkach będziemy potrzebowali chyba boskiej pomocy.
- Nie ma problemu. Dam wam
kapelana.
I dostał Kapitan kapelana, czego
jak wiadomo (póki co tylko autorowi) później żałował…
Zobacz również:
Zobacz również:
Czyżby bratu karp za którym osobiście stałem w kolejce a moja połowica smażyła, podczas Wieczerzy Wigilijnej nie smakował? Tak tu bestialsko z mułem porównany został. Następnym razem będziesz jadł smażone salami w nawiązaniu do.... chociaż takie prawdziwne to dostępne u nas raczej słabo jest :-(.
OdpowiedzUsuńMuszę tu stanowczo skrytykować:
- po pierwsze primo: za krótkie
- po drugie primo: a skąd wiadomo że później żałował? (chyba że czytałem niedokładnie)
Podobało mi się natomiast:
- też mam taki stół w domu :-)
1. Słusznie, póki co tylko ja wiem że żałował, co po Twojej interwencji uwzględniono w tekście :D
OdpowiedzUsuń2. Karp mi bardzo smakował i nawet nie było w nim za dużo śrutu...
3. Następne części będą dłuższe - od następnego odcinka w każdym kolejnym pojawi się obszerny fragment bułgarskiego dziennika ustaw.
Zakończenie sugeruje, że bedzie ciąg dalszy ;-)
OdpowiedzUsuńMogę zdradzić, choć nie powinienem, że w pewnym momencie ciąg dalszy zasugeruje, że będzie zakończenie :)
OdpowiedzUsuńNo to Kolega bardzo piątkowo się odezwał - lubię to :-) .
OdpowiedzUsuńBrat jak zobaczył że czytasz to prosił żeby Cię pozdrowić - co czynię. Czemu nie zrobił tego sam, nie wiem?
P.S.
herbata mi dzisiaj nie smakowała :-(
Myślałem, że może w piątek wieczorem siedzicie biurko w biurko i pozdrowisz na żywo :) Później sobie pomyślałem, że to głupie...
OdpowiedzUsuńPolecę Potemami - nie oszukuj brata :-)
OdpowiedzUsuń