Nie mogę tego dłużej ukrywać... Walczę z malarią. Nie byłem co prawda w tropikach, ale diagnoza jest nieubłagana. Znaczy u lekarza też nie byłem, ale moja własna diagnoza nie pozostawia cienia wątpliwości. Wstałem rano i poczułem ogólne osłabienie. Od razu pomyślałem "Malaria!". Szybko wyguglałem objawy malarii i ostatnie resztki nadziei prysły. Malaria nie daje żadnych typowych objawów, ale jednym z częstych jest ogólne osłabienie organizmu. Dotarło do mnie ostatecznie - mam malarię!
Poczłapałem osłabiony i zdruzgotany do Żony i mówię jej:
- Mam malarię...
- Wynieś śmieci, później mi pokażesz co tam masz - odpowiedziała nie odrywając wzroku od odcinka "Kości".
Wyniosłem. Wróciłem wycieńczony i szepczę znowu:
- Malarię mam...
- Do szpitala jedź. Może ty chory jesteś? - troska Żony wydłużyła mi życie przynajmniej o pięć minut.
- Zwariowałaś?! Ty wiesz co w szpitalach robią z chorymi na malarię?
- Leczą? - spytała naiwnie przesiąknięta mainstreamowymi mediami Połowica
- Ta. Leczą... Dezintegrują! Żeby się dalej nie rozniosło. - wiedza z nieufajtelewizji.tvn.pl nie poszła na marne.
- To połóż się. Zrobię ci herbatę i przeprasuję czarny garnitur, żebyś później nie leżał jak fleja - zawsze była pragmatyczna.
- Nie. Ja czytałem "W pustyni i w puszczy", wiem jak to się leczy. Chininą!
- Pójdę do apteki i ci kupię. Witaminę C też?
- Ani mi się waż! Wejdziesz do apteki, poprosisz chininę i od razu będą wiedzieli, że w okolicy jest ktoś chory na malarię. Cały przemysł medyczno-farmaceutyczny to mafia, lobby i narzędzie rządów do eksterminacji ludzi! Wiesz gdzie jest chinina nie budząca podejrzeń? W toniku jest!
- Pójdę do sklepu i kupię ci tonik. Coś jeszcze?
- Coś osłonowego. Nie będę przecież pił czystego toniku. Gin kup. I witaminę C. W cytrynie. I zrób lód - to na ewentualną gorączkę.
Tak oto walczę z malarią. Biorę już trzecią dawkę leku. To straszna choroba jest. Aha, przed wyjściem do sklepu Żona powiedziała:
- Ty tak głupi jesteś, że mógłbyś w Blogu Roku startować...
To pomyślałem, że co mi tam. Wystartuję. Jeżeli więc chcecie mi pomóc w mojej walce z chorobą, wyślijcie SMS o treści D11126 pod numer 7124. Nie kosztuje to dużo (mniej niż ta masa pieniędzy, które już wydałem na kurację), a być może gdzieś tam kiedyś ktoś policzy (oprócz operatora GSM) Wam ten dobry uczynek i przechyli szalę decydującą o tym, czy winda z Waszą duszą pojedzie na górę, czy na dół... Proszę. Liczy się każda sekunda, każdy gest. Jutro może być za późno. Nie chcę wygrać Bloga Roku pośmiertnie....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz