środa, 29 października 2014

'92

Przed chwilą odkryłem dziwną prawdę. Chciałem napisać, że bolesną - ale ani nie boli, ani nie wzrusza jakoś wybitnie. Trochę śmieszy, ale najogólniej po prostu sobie jest. Otóż wrypało mi jakieś 20 lat życia – jak na dysku: dane, dane, dziuraaa….. dane, dane. Znaczy inaczej – nie wrypało tak do końca – trochę skompresowało. Po prostu wydaje mi się, że wszystko co się działo w latach 1992 – 2010 wydarzyło się właśnie w dziewięćdziesiątym drugim.

Jakby ktoś mnie zapytał o jakieś fajne płyty, filmy, reklamy albo wojny (oczywiście tylko te fajne), to wszystkie dla mnie miały miejsce w ’92. Z dużym prawdopodobieństwem w kilku przypadkach jest to nawet prawda.  

Tylko dlaczego wszystko co tak mi się zagnieździło w pamięci miałoby się wydarzyć akurat jak miałem dziesięć lat (oczywiście „Miałem dziesięć lat gdy usłyszał o nim świat lalala” też według mnie pochodzi z 92’)? Przecież doskonale pamiętam, że w tamtym roku miałem i dziesięć, i piętnaście, i dwanaście lat, przy dobrych porywach, to i dwadzieścia lat też miałem w dziewięćdziesiątym drugim.

Moje pokolenie zwykło mawiać (a raczej wstawiać na różnego rodzaju portale), że my urodzeni w latach osiemdziesiątych mieliśmy dzieciństwo, o którym późniejsze dzieci nie mogą nawet marzyć (no ciężko jest marzyć o pomarańczach w dzisiejszych czasach). Nie popadałbym w sentymentalizm jednak, bo każde pokolenie mówi to samo. Jakby tak się cofnąć z milion lat, to pewnie młodzież lat dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć tysięcy dziewięćset dziewięćdziesiątych przed naszą erą też wspominała, że mieli piękne dzieciństwo, bo całe dnie siedzieli przed jaskinią, a w nocy spali, a później nowa technologia przyniosła ogień i zaczęto siedzieć w nocy przy ogniu i cały świat się od tego popieprzył – bardzo możliwe, że dosłownie.

Nie da się jednak ukryć, że świat mi się lekko przytrzymał w latach dziewięćdziesiątych i dopiero jak poszedłem z rok temu na jakiś film 3D, to dość brutalnie do mnie dotarło, że „Skazani na Shawshank” nie są już nowością i całkiem możliwe, że jakiś czas temu przestali to wyświetlać w kinach i dopiero teraz zastanowił mnie fakt, że chyba kilkadziesiąt razy już to widziałem w telewizji (to taka poboczna opcja dzisiejszych telewizorów).

Na czym stanąłem? A tak, na dziewięćdziesiątym drugim (i tak stoję). Jak już stanąłem, to chwilę tam postoję i można powiedzieć, że wiele z tego, co zostanie tu napisane (o ile będzie tego wiele) będzie dotyczyło szeroko pojętego roku ’92 (dość sporej szerokości będzie to pojęcie – ze trzydzieści centymetrów na pewno).

Całe te lata dziewięćdziesiąte w jakiś niepojęty sposób definiuje mi muzyka, co też nie umknie niczyjej uwadze (znaczy umknie uwadze większości, bowiem nie sądzę żeby większość ludzkości dotarła pod ten adres). Zastanawiałem się co tak naprawdę zapamiętałem z muzyki ’92 i okazuje się, że jest tego mnóstwo. Okazuje się, że istnieje prosta zależność: im gorszy rok dla wina, tym lepszy dla muzyki (oczywiście, że nie ma takiej zależności, a przynajmniej nic na to nie wskazuje, choć ’92 dla wina był ponoć „taki sobie”, z tendencją „do dupy”). 

Tak dumając odkryłem właśnie kolejną prawdę, tym razem dość przerażającą. Otóż wiem na pewno, że w ’92 bałem się schodzić do piwnicy po ziemniaki (no nie tylko w ’92 – coś z tego uczucia pozostało mi do dziś) i nerwowo szukałem włącznika światła, zupełnie jak w wydanym w dziewięćdziesiątym drugim „Fear of the dark” –

„Have you run your fingers down the wall
And have you felt your neck skin crawl
When you're searching for the light?”


I tak!  Boję się pająków, choć udaję że się ich nie boję, i że są super fajne, takie milusi pluszowe, prawie jak szczeniaczek bernardyna…

3 komentarze:

  1. My, urodzeni w latach siedemdziesiątych, mieliśmy dzieciństwo, o jakim ci urodzeni w latach osiemdziesiątych mogą tylko pomarzyć, hehe ;)
    Mam trochę inne odczucie, może nie, że 92, ale zatrzymałam się gdzieś na pluskwie millenijnej i ta pluskwa, to jest amba, wszamała resztę. Jestem więc w roku około 2000, no, z marginesem do 2003 i tak trwam. I nie mogę wyjść ze zdumienia, że jest 2014.
    Też się boję pająków i żaden kreatywny marketing na tej planecie nie przekona mnie, że są milusie. I też się bałam schodzić do piwnicy. Nadal się boję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe jak w kontekście ich współczesnych czasów o dzieciństwie będą mówić nasze dzieci? Masz temat na notkę :)

      Usuń
  2. Hehe, wyobraźnia ruszyła i galopuje w kierunku absurdu :)

    OdpowiedzUsuń