Po pamiętnym meczu na Wembley pod Grunwaldem (okraszonym zresztą w późniejszej historii dość pokaźną ilością rewanżów ze strony naszych sąsiadów, które przyczyniły się do zbudowania za Odrą krainy szczęśliwości, a u nas równie wartościowego wspomnienia "...ale panie ten Grunwald!"), przez jakiś czas panowała nuda, przerywana co jakiś czas sparingami z miłującymi pokój i ubóstwo zakonnikami, których symbolem był krzyż na znak, że nie mają nic prócz trzech zamków na krzyż.